Na czasieOstatnie Pokolenie traci grunt pod nogami? > Robert Kamiński Opublikowane 30 grudnia 20240 0 148 Podziel się Facebook Podziel się Twitter Podziel się Google+ Podziel się Reddit Podziel się Pinterest Podziel się Linkedin Podziel się Tumblr Wyobraźmy sobie przez chwilę, że jesteśmy świadkami paradoksu: im głośniej krzyczysz „pali się!”, tym więcej ludzi zatyka uszy. Dokładnie to zjawisko obserwujemy obecnie w Polsce w kontekście zmian klimatycznych i działań „Ostatniego Pokolenia”.Jako obserwator i komentator cyfrowej transformacji społeczeństwa od lat obserwuję, jak innowacje zmieniają świat. Nauczyłem się jednej fundamentalnej zasady: nawet najlepszy kod nie zadziała, jeśli interfejs użytkownika będzie odpychający. Dokładnie to samo dzieje się z aktywizmem klimatycznym. Liczby mówią same za siebie: w ciągu zaledwie roku odsetek Polaków „bardzo” zaniepokojonych zmianami klimatu spadł z 81% do zaledwie 24%.Lekcja z historii, której nie odrobionoTo nie jest zwykły spadek – to załamanie. Dlaczego tak się dzieje?Odpowiedź może być niewygodna dla aktywistów klimatycznych. Porównywanie się do Martina Luthera Kinga czy Mahatmy Gandhiego przez „Ostatnie Pokolenie” to jak przyrównywanie lokalnego meczu podwórkowego do finału Ligi Mistrzów. King i Gandhi walczyli o fundamentalne prawa człowieka w sposób, który jednoczył ludzi. Nie blokowali dojazdów do pracy przeciętnym obywatelom.Psychologia oporuWyobraźmy sobie, że walka ze zmianami klimatycznymi to aplikacja, którą próbujemy wdrożyć w społeczeństwie. Mamy świetny backend (dane naukowe są niepodważalne), ale frontend (sposób komunikacji i działania) powoduje, że użytkownicy masowo odinstalowują aplikację.Dane pokazują fascynujące zjawisko psychologiczne – im bardziej aktywiści próbują zmusić ludzi do działania poprzez radykalne protesty, tym silniejszy staje się „psychiczny pancerz ” społeczeństwa. W 2024 roku już 49% Polaków nie wierzy w możliwość osiągnięcia zeroemisyjności – to wzrost o 6 punktów procentowych w ciągu roku.Problem zmian klimatycznych jest realny – to nie bug, to cecha naszej industrialnej cywilizacji. Jednak jego rozwiązanie wymaga precyzyjnego podejścia, nie emergency shutdown całego systemu. Blokowanie ulic i obrzucanie farbą Syrenki to jak próba naprawy delikatnej elektroniki młotkiem – efektowne, ale nieefektywne.Efekt bumeranguNajbardziej niepokojący jest spadek poparcia dla odnawialnych źródeł energii – z 55% do 41% w przeciągu roku. To nie jest przypadkowa fluktuacja nastrojów społecznych, lecz klasyczny przykład efektu bumerangu – zjawiska, które psychologowie społeczni obserwują od dekad.Mechanizm jest przewrotnie prosty: im bardziej agresywnie próbujemy kogoś przekonać do jakiejś idei, tym silniejszy wzbudzamy opór. W przypadku OZE obserwujemy dokładnie taki scenariusz – radykalne działania aktywistów paradoksalnie podważają zaufanie do samej technologii.Co szczególnie intrygujące, spadek poparcia dla OZE następuje w momencie, gdy technologie te stają się coraz bardziej efektywne i przystępne cenowo. Panele słoneczne nigdy nie były tak wydajne, turbiny wiatrowe tak zaawansowane. Jednak zamiast rozmawiać o tych przełomowych osiągnięciach, debata publiczna koncentruje się na kolejnych blokadach ulic i kontrowersyjnych protestach.To prowadzi do zjawiska, które możemy nazwać „zatrutym przekazem” – nawet najbardziej racjonalne argumenty za OZE zostają skażone przez skojarzenie z metodami, które społeczeństwo odrzuca. Ludzie zaczynają reagować nie na merytoryczną zawartość przekazu, ale na sposób jego dostarczenia.Dane pokazują również niepokojący trend: wzrost liczby osób, które przesuwają OZE z kategorii „priorytet” do „ważne, ale nie priorytetowe” (z 41% do 52%). To sygnał, że społeczeństwo nie tyle odrzuca samą ideę odnawialnych źródeł energii, co reaguje negatywnie na sposób jej promowania.Jest w tym gorzka ironia – aktywiści, chcąc przyspieszyć transformację energetyczną, mimowolnie ją hamują. Bo paradoksalnie, czasem aby przyspieszyć zmianę, trzeba zwolnić z naciskiem na jej wprowadzanie.Propozycja „aktualizacji systemu”W świecie technologii, gdy wprowadzamy nowe rozwiązanie, kluczowe jest zachowanie kompatybilności wstecznej. Tymczasem „Ostatnie Pokolenie” próbuje przeprowadzić force push swoich idei, ignorując podstawowe potrzeby użytkowników – prawo do swobodnego przemieszczania się.Historia uczy nas, że trwałe zmiany społeczne nie powstają poprzez antagonizowanie większości społeczeństwa. Skuteczny aktywizm klimatyczny potrzebuje nowego podejścia – takiego, które:Szanuje wolność wyboru innychProponuje konkretne, wykonalne rozwiązaniaBuduje mosty zamiast pogłębiać podziałyWykorzystuje innowacje technologiczne do ułatwiania, nie utrudniania życiaCommit do przyszłościParadoksalnie, „Ostatnie Pokolenie” może stać się własnym największym błędem systemowym. Ich metody nie tylko nie przybliżają nas do rozwiązania kryzysu klimatycznego – aktywnie od niego oddalają. Zamiast tego potrzebujemy działań, które:Angażują społeczność w pozytywny sposóbWspierają rozwój zielonych technologiiTworzą narzędzia do świadomych wyborów konsumenckichBudują platformy dla oddolnych inicjatyw ekologicznychRestart systemuMoże zamiast być „Ostatnim Pokoleniem”, powinniśmy stać się pierwszym, które skutecznie połączy pilną potrzebę działania z mądrością w wyborze metod? Bo jak pokazują dane, obecnie stosowana taktyka przypomina virus – zamiast leczyć system, wywołuje jego awarię.Kryzys klimatyczny wymaga działania – to fakt niepodważalny jak prawo Moore’a. Ale metody jego rozwiązywania muszą ewoluować. Potrzebujemy update’u, który zachowa cel, ale zmieni sposób jego osiągania. Bo czasem, aby program działał lepiej, trzeba przepisać nie jego cel, ale sposób wykonania.