Home Na czasie Telepraca czyli zatrudnienie w społeczeństwie informacyjnym

Telepraca czyli zatrudnienie w społeczeństwie informacyjnym

0
0
81

Telepraca – szum medialny

Coraz częstsze enuncjacje prasowe z opiniami specjalistów czy życzeniami polityków dochodzące do opinii publicznej są efektem próby wprowadzenia w Polsce prawnej regulacji procesu pracy odmiejscowionej czyli „telepracy”. Większość proponowanych przez zainteresowane środowiska rozwiązań jest jednak sprzeczna ze sobą lub też czysto fasadowa. Jak bowiem nazwać pojawiające się sugestie aby pracodawca zapewnił odmiejscowionemu pracownikowi warunki pracy zgodne z BHP? Nadmieniam, iż telepraca ma (może) odbywać się przecież w domu (mieszkaniu) prywatnym. Życzenie co do BHP zatem jest nierealne do spełnienia ponieważ zakłada głęboką ingerencję w prywatność. Zresztą czy w życiu prywatnym w naszych domach i mieszkaniach wszystko jest zgodne z BHP? Zapewne nie zawsze ale i nie przeszkadza nam to jakoś. Na tym przykładzie chcę pokazać iście Kafkowski bezsens dążenia do regulacji wszystkiego na drodze ustawowej. Typowe to polskie podejście rodzi inflację. Nie, nie inflację pieniądza ale inflację prawa gdzie samo wydanie przepisu uważa się za załatwienie sprawy. Jakby telepraca potrzebowała jakichś przepisów z zakresu prawa pracy. Otóż telepraca z prawa pracy przepisów nie wymaga ale rozporządzenia ministra finansów i owszem. Ale po kolei.

Co w umowie o pracę musi być?

Obowiązująca obecnie ustawa Kodeks Pracy w istocie pozwala bez żadnych modyfikacji wprowadzić model telepracy jako integralny model pracy oparty na formalnej umowie o pracę. Skąd to wynika? Otóż każdą umowa o pracę aby być w rozumieniu Kodeksu Pracy skuteczną powinna zawierać określone warunki.

Warunkami tymi są:

1/ czas na jaki umowa jest zawarta (próbny, określony nieokreślony)

2/ warunki wykonywania pracy

3/ rodzaj wykonywanej pracy

4/ termin rozpoczęcia pracy

5/ wymiar czasu pracy

6/ wynagrodzenie za pracę

7/ warunki techniczne pracy (wyposażenie i inne warunki niezbędne i konieczne do pracy)

8/ miejsce wykonywania pracy

Gdzie mam pracować?

Skoro więc Kodeks Pracy wymaga określenia miejsca pracy to wydaje się, że dopuszcza takie skonstruowanie umowy o pracę gdzie miejscem pracy pracownika nie jest siedziba (biuro, budynek) pracodawcy. Nie może być inaczej skoro umowę o prace podpisują dwie strony i zakłada się iż czynią to dobrowolnie. Kluczowe więc określenie miejsca pracy. Można to zrobić pisząc „w miejscu zamieszkania pracownika” lub wręcz nie określać ściśle miejsca pracy. Nietrudno bowiem sobie wyobrazić, że złośliwy pracodawca podpisawszy umowę z telepracownikiem na pracę w miejscu zamieszkania może starać się kontrolować to miejsce lub wręcz szykanować pracownika za nieprzebywanie w „pracy” (telepracy) „w godzinach pracy”. Przerysowanie tego przykładu jest zamierzone i prowadzi do jedynego logicznego wniosku iż telepraca jest w istocie specyficznym rodzajem umowy skutku czego przykładem mogą być znane od dawna kontrakty serwisowe zwane z angielska „no care no pay”. Umowa skutku tak ale z pewnymi zastrzeżeniami.

Umowa skutku czyli płaćmy i bierzmy pensję za zrobione

Wydaje się, że tak sformatowana praca i tak napisana umowa o pracę może dotyczyć tylko prac polegających na mierzalnej aktywności telepracownika. Przykładem mogłaby być praca input clarks polegająca na wprowadzaniu danych do bazy lub uaktualnianiu stron internetowych. Tak nie jest, ponieważ bardzo często aktywność lub jej brak nie jest (bo nie może być!) ryzykiem pracownika. W układzie telepracy można więc widzieć szansę dla administratora serwisu WWW lub serwera firmowego. Podobnie jest z wszelkimi opracowaniami w edytorach tekstu czy pracami wykonywanymi przy użyciu innych narzędzi, w tym badaniami statystycznymi czy projektowaniem. Nie trzeba dodawać, że do telepracy wymarzonym zajęciem jest dziennikarstwo o czym zaświadcza niniejszym tekstem autor. Tak bardzo lubianą przez (niektórych) pracodawców kontrolą gotowości do wykonywania pracy przez pracownika, mogłaby być jakaś forma logowania się, tak aby telepracownik był dla pracodawcy widoczny sieciowo. Tu zresztą kłania się prawidłowo i rzetelnie napisany zakres obowiązków określający (w umowie) rodzaj i warunki wykonywanej pracy. Na tzw. mieście (w dużych aglomeracjach) widać często telepracownika umiejscowionego w hanburgerowni, kawiarni czy księgarni, który (to da się zauważyć) intensywnie pracuje wykorzystując jakieś łącze internetowe. Cóż, przedsiębiorcy nic nie obchodzi gdzie jest pracownik, przepraszam – telepracownik – ważne, że praca jest wykonywana. A o ile milej się pracuje niż w dusznym biurze.

Te wspaniałe narzędzia informatyczne

Narzędzia do pracy zapewnia oczywiście pracodawca. W przypadku telepracy byłoby to niebagatelne instrumentarium. Począwszy od notebooka przez opłacone łącze internetowe wraz z telefonem GSM i możliwością podłączania się do zasobów firmy przez zdalny pulpit, tak aby gdy to jest uzasadnione „być” w firmie, korzystać z baz danych, informacji i wszystkiego co potrzebne jest pracownikowi. Warto nadmienić, że pracownikom umiejscowionym w biurze pracodawca również przekazuje do użytkowania służbowe różnej wartości instrumentarium. Pracownicy zawsze więc odpowiadają materialnie, niezależnie od tego czy pracują w biurze pracodawcy czy na delegacji w Kogutkowie Górnym. Znowu „różnica” pomiędzy zwykłym pracownikiem a jego alter ego tzn. chyba alter tele, która nie jest żadną różnicą.

Jak zrobić dobrze wszystkim naraz?

Aby zadowolony był telepracownik i pracodawca zwany tez czasem przedsiębiorcą należy przypomnieć wywołanego już na początku ministra finansów. Broń Boże, nie ministra pracy. Otóż przedsiębiorcę w łatwy sposób można zachęcić do zatrudniania pracowników gwarantując firmie, że:

– od zatrudnionych telepracowników zapłaci niższy (np. 50 proc.) ZUS

– firma zostanie objęta istotną redukcją podatkową z uwagi na tworzenie miejsc pracy

– przedsiębiorca otrzyma na sformatowane telestanowisko nieodpłatny grant w celu zakupu wyposażenia

– koszty łączności (Internet i GSM) zostaną zasadniczo obniżone (przez refundację) dla stanowisk telepracy

Aby telepracownik chciał się związać kontraktem telepracy należałoby aby właśnie tej kategorii zagwarantować rozporządzeniem stosowne instrumentarium (notebook, Internet, telefon) wraz z normalnym ubezpieczeniem pracowniczym, emerytalnym i prawem do urlopu.

Co zyska gospodarka?

Przede wszystkim gospodarka wygeneruje obniżkę kosztów prowadzenia działalności gospodarczej czyli w rozumieniu terminów ekonomicznych szybki spadek cen. Cen rozumianych jako ceny końcowe usług (i dóbr) wytwarzanych z udziałem telepracy. Obniżka cen pobudzi, jak zawsze, konsumpcję a to z kolei parametrycznie zwiększy przychody przedsiębiorców i wpływy budżetowe państwa. Koło się zamyka. Automat taki jest opisany w wielu modelach ekonomicznych zaś podręcznikowym przykładem gospodarki zbudowanej na zdolności konsumpcyjnej (w tym i kredytowej) jest gospodarka USA. Nie trzeba przypominać, że ceny konsumpcyjne towarów i usług są tam niskie, znacząco niższe w stosunku do cen polskich.

Kto może stracić?

Teoretycznie mogą stracić wynajmujący powierzchnie biurowe. Można sobie wyobrazić, że na ogólnym trendzie do telepracy przedsiębiorcy zaczną znacząco redukować wynajęte powierzchnie komercyjne. Przy czym nie tylko chodzi o „proste” prace biurowe. Cała infrastruktura korzystająca z biura, taka jak projektanci, prawnicy, rzecznicy prasowi, piarowcy czy kontrolerzy, nagle zostaną wypchnięci poza biuro. Nie znaczy to, że stracą pracę. Oznacza to tylko tyle, że wreszcie będą wykonywać pracę uwolnieni od konieczności transferowania się do biur i powrotu do domów. Firma zaś obetnie koszty i użyje tych pieniędzy do czegoś innego. Na przykład wyda na innowacje w nowe technologie czy właściwy danej firmie main biznes. Oczywiście wynajmujący dostosują się cenowo co jeszcze podniesie trend niskokosztowy i bardziej go utrwali.

Drogie biuro AAA class czy forsa na konto?

To wydawałoby się retoryczne pytanie można by zadać chyba tylko w super-korporacji. Nic bardziej błędnego. Osobiście sam przeżyłem zadane mi tak pytanie gdy po kolejnym dogęszczeniu naszego open space’u pojawiły się złośliwe protesty załogi. Korporacja to była…no, nazwy nie podam ale godna, wielka, bogata i… mądra. Dlatego też general manager rozkazał abym natychmiast zwołał zebranie „moich” pracowników. Szybko to uczyniłem zaś ów Anglik, boć takiej był narodowości, zapytał wszystkich czy zadowoleni są z ostatniej (miesiąc wstecz) podwyżki wynagrodzeń? Ponieważ podwyżka średnio wyniosła 25 proc. wszyscy przytaknęli, że oczywiście. Padło jednak pytanie zadane przez jakiegoś młodego wilczka: a co ma zagęszczenie wspólnego z podwyżkami? Anglik odpowiedział jednym zdaniem, że albo biuro będzie takie jak widać albo wracamy do poprzednich pensji w ”lepszym” biurze.

Odpowiedzią było powszechne, że – „już jest dobrze nam w tym biurze ładnym”.

Sprawa upadła i nigdy nie powróciła. Jestem przekonany, że identyczne zachowania zdarzają się i w małych firmach ponieważ wystarczy dać możliwość racjonalizacji wydatków a pieniądze zostaną wydane w sposób idealnie racjonalny. Przy aktywnym współudziale pracowników. A może i tele?

O telepracy

UE na rzecz telepracy Telepraca-equal

Portal doradczo-szkoleniowy Telepraca-efs.pl

Forum telepracy Telepraca.org.pl

Portal ofert Telepraca.net

Portal dla niepełnosprawnych Telepraca.idn.org.pl


Dodaj komentarz

Przeczytaj również

Polacy chcą pracować elastycznie. Praca z biura? Tak, ale w zamian za  podwyżkę o minimum 20 proc.

Polscy pracownicy biurowi oczekują od pracodawców większej elastyczności względem lokaliza…