Home Biznes Dobry pomysł wart złotówkę plus VAT, czyli czego potrzebuje startup?

Dobry pomysł wart złotówkę plus VAT, czyli czego potrzebuje startup?

0
0
136

Czy przyczyną są zbyt wysokie oczekiwania? Czy może brak wiedzy dotyczącej prowadzenia biznesu? Odpowiedzi na te pytania udziela ekspert w zarządzaniu innowacją – Tomasz Kowalczyk z Rebels Valley.

Jak ocenia Pan stan polskiej sceny startupowej?

Rynek startupowy w Polsce przypomina obecnie przygotowywanie prognozy pogody. Mamy coraz więcej danych i wydaje się, że dość trafnie możemy przewidzieć przyszłość, ale zmiennych wpływających na finalny wynik jest wciąż dużo. Należy jednak podkreślić, że rynek ten ma niesamowity potencjał. Coraz więcej dobrze przygotowanych technicznie specjalistów, coraz większe pieniądze na inwestycje, zaangażowanie organizacji publicznych czy też Unii Europejskiej. Dla mnie jakość polskiego rynku startupowego można zweryfikować dość prosto: wyjdźmy na ulicę i spytajmy się o rozpoznawalne startupy…wyniki mogą być przygnębiające. A przecież mamy takie historie sukcesu jak np. Allegro.

Co należy w tej sytuacji zrobić?

Wszyscy musimy odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego tak trudno przychodzi nam budowanie rozpoznawalnych w świecie marek, dlaczego słyniemy z wybitnych fachowców, a tak rzadko mamy do czynienia ze skutecznymi biznesmenami. Oczywiście, nie chcę tu generalizować. Polskie startupy bardzo często są gotowe zrealizować dobrze zdefiniowaną potrzebę: jeśli potrzebna jest aplikacja do zatrudniania pracowników, to ją przygotujemy. Rzadko pojawiają się koncepcje i projekty, które obrazowo „budują rynek”, zmieniają sposób, w którym pracują firmy lub żyją ludzie. Nawet w skali globalnej takich startupów nie jest więcej niż 1%, może 5%. To one przekonują świat, że warto na dany kraj spojrzeć jak na kraj przedsiębiorców. Skype do dziś buduje wizerunek Estonii jako potencjalnego źródła startupów. Ja czekam na pierwszy polski startup, który pojawi się na okładkach gazet lub tygodników innych niż biznesowe lub technologiczne.

Czy polscy starupowcy wykorzystują w pełni swój potencjał biznesowy?

To trudne pytanie. Niestety, czasem mam wrażenie, że odpowiedź brzmi „nie”. Moda na słowo „startup” sprawiła, że ludzie, którzy chcą spróbować swoich sił na tym szlaku biznesowym, mają bardzo dużo oczekiwań, ale nie są gotowi na wyrzeczenia. Prawda jest taka, że nigdzie nie ma nic za darmo. Inwestorzy albo akceleratory startupów nie rozdają pieniędzy na prawo i lewo, nie poprowadzą biznesu zastępując założycieli, czy też zarządy spółek. Prowadzenie startupu to ciężki kawałek chleba. Tak naprawdę to powrót do korzeni kapitalizmu – znajdź niszę, przekonaj klientów, bądź efektywny, sprzedawaj skutecznie, buduj jakość. Dopiero wtedy znajdziesz ludzi bądź instytucje, które zapewnią Ci wsparcie. Niestety, wiele osób wierzy, że kolejność powinna być dokładnie odwrotna.

Co poradziłby Pan tym, którzy właśnie teraz zaczynają przygodę ze startupami? Czy pomysł na biznes wystarczy?

W świecie inwestorów mówi się, że dobry pomysł jest wart złotówkę plus VAT. To chyba najważniejsza lekcja, którą powinien przyswoić przyszły startupowiec. Nie wystarczy mieć pomysł, jak coś zrobić. Bardzo ważne jest także „z kim?”, „jak?”, „dla kogo?”, „czy to dobry moment”? Niestety, bardzo często jest tak, że świeżo upieczony przedsiębiorca przyjmuje, że odpowiedzi na te pytania znajdą się same, a produkt jest tak dobry, że sam się sprzeda. To właśnie w tym momencie niezbędne okazuje się doświadczenie biznesowe albo wsparcie z zewnątrz.

A czy powodzenie w biznesie zależy od wpływają znajomości z innymi przedsiębiorcami, przedstawicielami urzędów publicznych?

Tu muszę nawiązać do tego, o czym mówiłem przed chwilą. Sieć kontaktów jest niezbędna do weryfikowania każdej koncepcji biznesowej. Należy także pamiętać, aby nie ograniczać się do jednego środowiska – bardzo często ciekawe informacje i rekomendacje mogą przyjść do nas ze strony, której się kompletnie nie spodziewamy.

Co należałoby zmienić w mentalności startupowca, żeby miał większą szansę na sukces?

Sukces startupowca uzależniony jest od unikalnej kombinacji odwagi i pokory. Nie należy tych pojęć mylić z brawurą lub brakiem pewności siebie. Celem startupu powinno być, w mniejszym lub większym zakresie – zmienianie świata. To bardzo trudne do osiągnięcia samemu. Budowanie zespołu i sieci kontaktów to podstawowy czynnik sukcesu, bo to w ten sposób buduje się wiedzę i zdobywa niezbędne informacje.

Czyli mówi Pan, że należy dzielić się wiedzą i doświadczeniem w ramach nie tylko własnej firmy, ale całego ekosystemu?

Uważam, że brak skutecznej komunikacji i współpracy pomiędzy startupami, ale także pomiędzy inwestorami, akceleratorami czy innymi podmiotami zaangażowanymi w ten rynek wciąż jest jednym z największych hamulców rozwoju polskiej sceny startupowej.

Czyli poza pomysłem i finansowaniem trzeba szukać możliwości współpracy z większymi podmiotami. Ale jak w takim razie ocenić, które z nich są dla nas optymalnymi partnerami biznesowymi i jak ich zainteresować oferowaną usługą lub produktem?

Przede wszystkim należy się zastanowić jaką wartość dodaną jestem w stanie zaproponować klientom. Później odnieść to do trendów w poszczególnych branżach. Kto obecnie szuka poprawy efektywności? Kto obniża koszty? Kto szuka nowych klientów? Bardzo ważne jest to, żeby nie skupiać się tylko na najbardziej znanych markach, czy poszczególnych sektorach. Bardzo często nasz produkt jest w stanie zaspokoić potrzeby przedsiębiorstw, o których pierwotnie nawet byśmy nie pomyśleli. Tu znowu powtórzę jak mantrę: nie bój się iść w świat i rozmawiać z ludźmi. Każda rozmowa przyniesie coś nowego!

Co Pana zdaniem, sprzyja, a co przeszkadza w rozwoju startupów w Polsce?

Na szczęście czynników sprzyjających jest znacznie więcej – jesteśmy coraz bardziej otwarci na świat, znamy sposób myślenia ludzi mieszkających nie tylko w Polsce. Mamy ułatwiony dostęp do rynku globalnego, polskie przedsiębiorstwa coraz lepiej radzą sobie w świecie cyfrowym. Dynamicznie rosną nakłady na rozwój startupów, niestety ciągle jeszcze są one mocno skorelowane z udziałem środków unijnych, czy państwowych. Ponadto brak myślenia o rynkach zagranicznych, brak koncepcji tworzenia zespołu – w szczególności w części nietechnicznej…tu naprawdę można wymieniać.

A przeszkody niezależne od samego biznesu? Bo przecież takie też są.

Chyba to, że startupy w Polsce wciąż są modą, przez co nie są do końca traktowane poważnie. Dotyczy to w szczególności dużych korporacji – współpraca ze startupami bardzo często jest traktowana jako działanie marketingowe. Podobne podejście ma wielu inwestorów instytucjonalnych.

Co oferuje nowopowstałym startupom Rebels Valley?

Rebels Valley jest zaangażowane w jedną z największych inicjatyw inkubacyjnych – Wschodni Akcelerator Biznesu, projekt realizowany przy współpracy m.in. z Puławskim Parkiem Naukowo-Technologicznym a współfinansowany przez PARP. Służymy tam wsparciem merytorycznym, przede wszystkim w zakresie budowy oferty dla klientów biznesowych. Co istotne, we Wschodni Akcelerator Biznesu zaangażowanych jest wielu praktyków biznesowych, którzy z chęcią podzielą się swoimi kontaktami i doświadczeniami.

Bardziej doświadczonym startupom proponujemy udział w programach akceleracyjno-wdrożeniowych realizowanych z partnerami komercyjnymi, największymi przedsiębiorstwami w Polsce. Następne edycje programów ogłosimy już na początku 2019 r. Równolegle już teraz pomagamy startupom gotowym do ekspansji na rynki zagraniczne dołączyć do program EIT Digital Accelerator, który zapewnia dostęp do takich firm jak Huawei, SAP, Phillips czy Airbus.

Podsumowując, co jest zatem najważniejsze na samym początku nowego biznesu?

Odwaga, gotowość do nauki, wiara we własny potencjał, zaufanie do innych… Chyba dokładnie te same cechy, które są niezbędne w życiu każdego z nas.

 

Dodaj komentarz

Przeczytaj również

Kradzieże haseł i przejmowanie zdalnego pulpitu

Wykorzystanie zewnętrznych usług zdalnych to najczęstsza stosowana przez hakerów metoda do…