Home Biznes Nie chce nam się chcieć?

Nie chce nam się chcieć?

0
0
93

E-handel i e-biznes to modne ostatnio słówka z przedrostkiem wskazującym na wagę łączności elektronicznej, czyli Internetu. Oba określenia powinni przyswoić sobie nasi przedsiębiorcy, co jest łatwe – po prostu przez internet można taniej dotrzeć do klientów, taniej sprzedawać nasze produkty lub usługi, a wykorzystanie internetu w codziennej pracy firmy obniża koszty jej funkcjonowania. Najprostszy przykład to telefonia internetowa, tańsza od tradycyjnych zastosowań.

Od garażu do miliardowych obrotów

Boom e-handlu to wynalazek zamorski – zaczęło się właśnie w USA, w połowie lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Powód był prosty – presja na redukcję kosztów funkcjonowania firm zmusiła je do szukania nowych sposobów dotarcia do klientów. Sztandarowym przykładem jest dzisiejszy gigantyczny sklep internetowy Amazon.com, którego właściciel zaczynał w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych od jednego komputera z dostępem do Internetu, dzięki któremu oferował do sprzedaży kilkanaście książek, których zapasy magazynował we… własnym garażu. Dziś „amazonka” to największy sklep w Internecie, a jej sukces nie jest odosobniony. W 2002 roku roczne obroty w handlu elektronicznym wyniosły 2,3 mld dolarów, z czego trzy czwarte przypadało północną Amerykę, a tylko 11% na Europę. Dziś, także dzięki agresywnie rozpychającej się łokciami Unii Europejskiej, jej udział wzrósł do 19%, a Ameryki spadł do 58%. Wartość rynku to już 12,8 mld dolarów.

Unia goni Amerykę

Brukselscy urzędnicy nie grzeszą elastycznością, ale w przypadku handlu internetowego nie zaspali. Komisja Europejska uznała e-handel i e-biznes za kluczowe sposoby podnoszenia konkurencyjności małych i średnich firm europejskich. Także poszczególne rządy narodowe (np.: Francji czy Hiszpanii) starają się organizować szkolenia czy pomagać finansowo firmom, które chciałyby w większym stopniu korzystać z Internetu w swojej działalności.

To konieczność, bo prawda jest brutalna: w realnej perspektywie brak dostępu do Internetu lub nieumiejętność posługiwania się nim w obrocie towarów i usług może doprowadzić do niemożliwości prowadzenia interesów. Tymczasem wciąż 9% małych i średnich firm zarejestrowanych na terenie UE nie ma w ogóle dostępu do Internetu, a tylko 15% oferuje swoje usługi i produkty w sieci. Nieco lepiej wygląda sprawa z zakupami internetowymi, z których korzysta prawie co druga firma, dzięki czemu mogą ograniczać koszty własne.

Cyfrowe wykluczenie

E-handel to główna „broń” ekonomiczna rozwiniętego świata, którą „przeciwstawia” się taniej produkcji świata rozwijającego się. Jednak komputeryzacja Chin czy Indii postępuje bardzo szybko – wystarczy popatrzeć na proces przenoszenia infolinii czy  ośrodków rachunkowych na subkontynent indyjski, co jeszcze dwa, trzy lata temu było praktycznie nie do pomyślenia.

Polskie małe i średnie firmy nie maja już szans konkurować tańszą produkcją ze swoimi odpowiednikami ze świata rozwijającego się. Z drugiej strony e-handel to wciąż często abstrakcja dla naszych przedsiębiorców i niewiele się robi, żeby to zmienić. Z badań przeprowadzony przez „Biznes Warszawski” na początku marca wynika, że tylko co piąta mała lub średnia firma w Polsce planuje zakupić w tym roku komputer lub komputery. Prawie co druga taka firma obywa się bez połączenia posiadanych komputerów w sieć.

 

 

Related Posts

Dodaj komentarz

Przeczytaj również

Telewizor, smartfon, pecet. W ten sposób Polacy spędzą najbliższe Święta

Wielkanoc będzie leniwa – wynika z badania online, przeprowadzonego przez firmę Komputroni…