Home Biznes Na telepracy korzystają obie strony

Na telepracy korzystają obie strony

0
0
94

Przy przejściu na telepracę, korzyści pracodawcy są oczywiste: mniejsze koszty wynajmu biura (bo nie każdy musi mieć własne, stałe biurko), większa elastyczność (przyjmując nowego pracownika nie trzeba zastanawiać się nad przeprowadzką do większego lokalu), zmniejszone wydatki na meble i wyposażenie biurowe. A do tego – podwyższona (tak właśnie) wydajność: mobilni pracownicy są wydajniejsi od tych, którzy swój dzień pracy spędzają w biurze. Według różnych badań, zwiększenie wydajności odpowiada od 2 do 8 dodatkowych godzin pracy tygodniowo.

Oczywiście, pracownik ponosi pewne koszty takiej zmiany – nie tylko finansowe. Musi znaleźć sobie odpowiednie miejsce do pracy i przyzwyczaić do innego jej stylu. Bez plotek przy dystrybutorze z wodą, ale za to ze stałym kontaktem z domownikami. To wymaga pewnej dyscypliny i wyrobienia odpowiednich nawyków. Z drugiej jednak strony, telepraca niesie za sobą duże korzyści.

Największa z nich to oszczędność czasu. Mieszkając w dużej aglomeracji, pracownik musi poświęcić nawet 3 godziny dziennie na dojazdy. Półtorej godziny w jedną stronę i półtorej w drugą. Nic niezwykłego w Warszawie albo na Śląsku. A doba ma tylko 24 godziny. Zakładając, że 7 przeznaczymy na sen, zostaje jeszcze 17. Trzy godziny to niemal 1/6 całego czasu, jakim dysponuje pracownik. Dzięki telepracy, jego “dojazd” do “biura” trwa tyle, ile przejście z kuchni do gabinetu.

Ale to nie tylko oszczędność czasu (i nerwów – kto lubi stać w korkach?). Chodzi też o pieniądze. Dojazd z przedmieść dużego miasta do dzielnicy biurowej to nawet 60 km dziennie (2 x 30 km). Zakładając, że pracownik porusza się samochodem zużywającym 8 litrów benzyny na 100 km, przejazd z domu do pracy i z powrotem kosztuje go ponad 20 zł. 100 zł tygodniowo. 400 zł miesięcznie. Nie licząc dodatkowych kosztów wynikających z posiadania i codziennego użytkowania samochodu. A jeśli auto nie jest potrzebne do dojazdów do pracy, to może można je wymieniać rzadziej? Albo w ogóle zrezygnować z posiadania własnego pojazdu?

Pracodawca musi zapewnić telepracownikowi odpowiednie narzędzia pracy – notebooka, łącze internetowe (również mobilne), drukarkę, itd. Mogą one być wykorzystywane nie tylko w celach zawodowych (oczywiście, w pewnych, zdefiniowanych przez pracodawcę ramach). To dodatkowa korzyść. Jeśli firma zwraca np. koszt utrzymania stałego łącza sieciowego, w kieszeni telepracownika zostaje ok. 100 zł miesięcznie.

Czas i pieniądze to rzeczy, które stosunkowo łatwo policzyć. Znacznie trudniej wycenić dobre samopoczucie. Niektórzy są bardziej wydajni wieczorem, inni rano. Przeniesienie pracy do domu ułatwia dopasowanie jej godzin do indywidualnego rytmu. Oczywiście, pewne zadania (te, które wymagają aktywnej komunikacji z innymi) muszą być wykonywane w godzinach “biurowych” – ale nie wszystkie. Nie ma powodu by pracownik, który jest nocnym markiem zrywał się do pracy bladym świtem, skoro równie dobrze może pracować nad prezentacją lub raportem wieczorem.

Fizyczne biuro ma to do siebie, że “wciska” wszystkich pracowników w jeden szablon, który, siłą rzeczy, nie musi pasować każdemu. Nie chodzi tylko o godziny funkcjonowania, ale i o organizację przestrzeni. Jedni czują się doskonale w open space, innym taka forma zdecydowanie przeszkadza. I na odwrót. Pracownik, który pracuje w domu, ma pełną dowolność w organizacji swojego stanowiska pracy. A jeśli zacznie dokuczać mu brak kontaktu z innymi pracownikami, może przecież przyjechać do biura – nie koniecznie w godzinach szczytu.


Dodaj komentarz

Przeczytaj również

Cyfryzacja biznesu w Polsce: firmy powinny przyspieszyć obrany kurs

Jedna trzecia firm w Polsce zamierza zwiększać wydatki na realizację transformacji cyfrowe…