Home Biznes Lizanie cukierka przez papierek, czyli testowanie domen od podszewki

Lizanie cukierka przez papierek, czyli testowanie domen od podszewki

0
0
104

Smakowanie domeny, czyli z czym to się je

DNT, czyli Domain Name Tasting (co dosłownie po polsku znaczy „smakowanie nazwy domeny”), na polski rynek wprowadził NASK, który umożliwił za pośrednictwem swoich partnerów udostępnianie tej usługi klientom. Od 3 września br. wszyscy internauci zainteresowani posiadaniem własnej domeny mogą za „symboliczną złotówkę” testować jej atrakcyjność przez 14 dni, aby po tym czasie zdecydować się, bądź nie, na rejestrację. Brzmi ciekawie – wiele osób z pewnością stwierdzi, że warto przed zakupem domeny „pobawić się nią chwilę”, by podjąć bardziej świadomą decyzję o zakupie wybranego adresu. Warto jednak bliżej przyjrzeć się, czy szeroko i głośno reklamowana usługa DNT, jest rzeczywiście taką rewolucją w świecie hostingu.

Zanim jednak przejdę do próby przedstawienia plusów i minusów tej oferty, postaram się przybliżyć w dwóch słowach tzw. domeny DNT. Pierwszą rzeczą jaka rzuca się w oczy jest możliwość wypróbowania nawet 100 domen na raz. Testy trwają 14 dni, w ciągu których, według założenia, powinno być możliwe określenie ruchu generowanego przez domenę, a co za tym idzie zorientowanie się w atrakcyjności i szacunkowej wartości danego adresu. Podczas tego okresu jedynymi operacjami możliwymi do wykonania są zmiany delegacji domeny oraz rejestracja na pełen okres abonamentowy. Jeśli nie zdecydujemy się na wykupienie adresu w czasie 14 dni jest on blokowany i przechodzi do puli adresów wolnych.

 

Dla osób mniej zorientowanych w świecie domen internetowych oferta wydaje się atrakcyjna, jednakże warto również przyjrzeć się jej funkcjonalności, obdzierając z polukrowanej „otoczki” marketingu. Uwagę przykuwają przede wszystkim narzucone ograniczenia, m.in. zawężające kontrolę nad adresem tylko do zmiany jego delegacji (delegacja domeny jest to wskazanie serwera nazw, który powinien obsługiwać daną domenę), jak i te wynikające z krótkiego czasu testów. I ta druga grupa ograniczeń wydaje się być kluczową jeśli chodzi o próbę oceny przydatności usługi DNT.

Zabawa w głuchy telefon

Żeby sprawdzić potencjalną atrakcyjność testowanej domeny, trzeba ją najpierw wypromować, gdyż bez tego nawet najlepsza nazwa pozostanie nikomu nieznanym adresem, gdzieś na rubieżach Sieci. Jak to najlepiej zrobić w czasie kilkunastu dni testów? Można np. wykorzystać sprawdzoną metodę „głuchego telefonu”, czyli rozpuścić wieści wśród znajomych o naszym nowym nabytku, liczyć że ktoś przekaże dalej i wszystko zacznie samo jakoś się kręcić. Uruchomienie takiego „perpetuum mobile” wymaga jednak posiadania pod danym adresem atrakcyjnego serwisu, gdyż nikt nie zechce odwiedzić miejsca, a potem jeszcze zapraszać do niego innych, gdzie znajduje się pusta lub nieciekawa witryna. Trzeba też pamiętać, iż ta metoda to tak naprawdę „sztuczne” generowanie ruchu, a nie realne sprawdzenie „chwytliwości” naszej domeny. Tu wszystko zależy od ilości kontaktów w książce adresowej i ich ewentualnej chęci do współpracy. W żadnym więc razie nie może być mowy o miarodajności tej metody i próbach szacowania na jej podstawie rzeczywistej atrakcyjności adresu.

Szybka droga na szczyt i bolesny upadek

Czas więc sięgnąć po sposób bardziej „naukowy”, czyli skorzystanie z usług firmy pozycjonującej. Nie jest to metoda tania, niemniej jednak rejestrując własny adres w Internecie warto zainwestować w pozycjonowanie strony, dzięki czemu dany serwis ma szansę pojawiać się na atrakcyjniejszej pozycji w wyszukiwarkach. Zwrócić trzeba uwagę na fakt, iż to rozwiązanie jest skuteczne tylko w przypadku planów dłuższej ekspansji w wirtualnym świecie, a nie podczas krótkiej, 14 – dniowej „wycieczki”. Proces pozycjonowania jest żmudny, wymagający czasu i cierpliwości. Pomijam tu kwestię nieuczciwych praktyk w tej branży, dzięki którym można błyskawicznie osiągnąć rewelacyjne wyniki. Warto jednak wiedzieć, że mechanizmy „obronne” wyszukiwarek, takich jak np. Google, są już na tyle zaawansowane, iż serwis korzystający z nieetycznych metod pozycjonowania jest bardzo szybko wykrywany i wpisywany na czarną listę, przez co w ogóle przestaje pojawiać się w indeksach stron. W ten prosty sposób można daną domenę skazać nawet na dożywotnią banicję poza indeksami wyszukiwarek. Niestety wypozycjonowanie strony internetowej za pomocą ogólnie akceptowanych metod, tak aby znalazła się na odpowiednio wysokiej pozycji w wyszukiwarkach w ciągu zaledwie kilku dni, jest niemal niemożliwe.

Reklama dźwignią handlu

Co zatem począć? Można próbować ratować sytuację poprzez wykupienie bannerów reklamowych, bądź wymianę linków z innymi serwisami. Jednakże nawet najbardziej atrakcyjny banner, nie zweryfikuje naszej wiedzy na temat „atrakcyjności” testowanej domeny. Klikający na reklamę graficzną umieszczoną w Internecie nie zwracają uwagi na adres docelowy – po prostu zostają automatycznie przekierowani w odpowiednie miejsce. Rozwiązanie to nie może w związku z tym pełnić funkcji „papierka lakmusowego” do sprawdzenia atrakcyjności domeny. Oczywiście strona na którą przenosi Internautów banner może być efektowna, która zachęci ich do powrotu, ale będzie to zasługa właśnie tego serwisu, a nie dobrze dobranej nazwy.

Z czym do ludzi?

Dla kogo przeznaczona jest więc oferta testowania domen internetowych? Może ona zainteresować laików, niemających dotychczas styczności ze światem domen, chcących po prostu tanim kosztem sprawdzić „o co w tym wszystkim chodzi”, bez wikłania się w długoterminowe zobowiązania. Przeglądając różne fora internetowe, które poruszają tematykę hostingu i domen, widać również zainteresowanie zagadnieniem DNT wśród tzw. domeniarzy, czyli osób zawodowo związanych z tym sektorem rynku, dla których usługa Domain Name Tasting stała się swoistym poligonem doświadczalnym.

Są to jednak niewielkie grupy, nie będące głównym „targetem” dla którego została przygotowana oferta DNT. W założeniu miała ona przyczynić się do rozkręcenia karuzeli rejestracji domen, głównie wśród małych i średnich firm, by te mogły dobrać najlepszą domenę do profilu działalności swojego biznesu, a następnie związać się już standardowym rocznym abonamentem z daną firmą hostingową. DNT być może jest ciekawą i nowatorską usługą, jednakże całkowicie nieprzystającą do zapotrzebowania rynku. Aby skutecznie wypromować serwis internetowy, potrzeba czasu i cierpliwości – nie jest możliwe osiągnięcie tego celu w ciągu zaledwie 14 dni. Wydatek rzędu kilkunastu, lub nawet kilkudziesięciu złotych za roczną rejestrację domeny, nie jest obciążeniem finansowym, którego nie mogłaby ponieść nawet skromna firma. Jednakże w czasie tych 12 miesięcy możliwe jest już zorientowanie się w możliwościach oferowanych przez wykupiony adres internetowy, co pozwoli na podjęcie w przyszłości decyzji o ewentualnej jego zmianie, lub przedłużeniu ważności.

O małej popularności usługi DNT może świadczyć również umiarkowane zainteresowanie parterów NASK udostępnianiem tej oferty swoim klientom. W chwili kiedy piszę te słowa, na ten krok zdecydowało się zaledwie osiem firm. Wśród nich znajdują się m.in. Active24, AZ.pl oraz 2BE.PL.

O sensie testowania domeny przed jej rejestracją każdy zainteresowany musi zadecydować sam. Warto postawić sobie jednak pytanie, czego użytecznego o domenie jestem w stanie się dowiedzieć w ciągu tych 14 dni.

Autor jest związany z Agencją Interaktywną Grupa Adweb.




Dodaj komentarz

Przeczytaj również

Kradzieże haseł i przejmowanie zdalnego pulpitu

Wykorzystanie zewnętrznych usług zdalnych to najczęstsza stosowana przez hakerów metoda do…