Home Biznes Nowe miejsca (tele)pracy

Nowe miejsca (tele)pracy

0
0
112

Jaka polityka wobec  telepracy?

Cytowana przez Onet.pl analiza akcentuje problem przekształcania już istniejących stanowisk pracy w telestanowiska. Zaznacza też problem powrotu z telepracy na stanowiska tradycyjne. W kontekście wielkiego gospodarczego znaczenia telepracy może to być problemem. Ważne jest jednak aby nie tracić z oczu daleko ważniejszej kwestii – faktycznego i trwałego  przekształcania istniejących stanowisk pracy w stanowiska odmniejscowione i obsługiwane zdalnie w stosunku do fizycznie istniejącej firmy.

Głównym  celem ustawy o telepracy powinno być tworzenie miejsc pracy. Ewentualność  czasowego wykonywania pracy w domu przez pewne kategorie pracowników powinna być  potraktowana jako wariant wyłącznie dodatkowy. Fakt, że karmiąca matka lub pracownik z powodów leczniczych nie mogący się codziennie być w fabryce –  mogą czasowo wykonywać pracę w domu -nie stanowi jeszcze o przewadze telepracy. Nowością powinna być w tym zakresie polityka państwa promująca ekonomicznie, podatkowo oraz technicznie tworzenie nowych odmiejscowionych stanowisk – miejsc telepracy.

Kosztowny problem powrotów

Samo ustawienie telepracy jako czasowej możliwości wykonywania obowiązków wynikających z umowy o pracę rodzi „na wejściu” typowe formalno-prawne problemy. Chodzi tu o koszty pracodawcy, które poniesie on przy tworzeniu – z zasady tymczasowego – miejsca telepracy oraz gwarancję powrotu pracownika na stanowisko, i na warunkach (również technicznych), zajmowanych przez zmianą. Oznacza to, że pracodawca nie dość, że poniesie koszt wyposażenia mobilnego warsztatu pracy, to jeszcze będzie płacił za utrzymanie stanowiska czasowo opróżnionego, do momentu powrotu pracownika z telepracy. Należy przyjąć takie rozwiązanie za błędne ekonomicznie i szkodliwe społecznie.

Powrót telepracownika niekonieczny

Skoro uznaje się, że telepraca jest tańsza o 30%, powstaje pytanie: po co antycypować powrót pracownika skoro to tylko dodatkowy koszt dla pracodawcy? Zakładamy przecież, że przez cały „tele” okres jest wykonywana w pełni wartościowa praca. Czy nie jest więc tak, że w przepisach o telepracy i formalnych uwarunkowaniach powrotu i kryje się wentyl obawy przed redukcjami zatrudnienia?

Jeżeli tak jest, wskazuje to na kompletne niezrozumienie idei i funkcji telepracy. Telepraca ma przecież lepiej organizować oraz ekonomicznie wzmacniać obie strony czyli pracownika i pracodawcę. Wdrożenie akcentów promujących tymczasowość wzbudzi już na samym początku niechęć ryku pracy do proponowanych tele rozwiązań. Odnosić się to będzie zarówno do pracodawców: ryzyko wyższych kosztów (miały być niższe), jak i pracowników: ryzyko utraty pracy lub otrzymanie gorszego stanowiska po powrocie z telepracy.

Odwieczny (polski) problem BHP

Rozważane problemy telepracy w kontekście kontroli wykonywania obowiązków przez pracownika oraz, co wydaje się jeszcze bardziej bezzasadne, warunków BHP spełnianych przez stanowisko telepracy, wydają się być pozbawione racjonalnych podstaw. To raczej tylko dywagacje formalnie analizujące prawniczy case. Sądzę tak, ponieważ trudno sobie wyobrazić kontrolę stanu BHP zastosowaną wobec pracownika wykonującego (poprawnie) swoje obowiązki przy kuchennym stole w prywatnym mieszkaniu lub stoliku kawiarnianym w zatłoczonym lokalu gastronomicznym w centrum Warszawy.

Po pierwsze: telepracownik sam akceptuje bądź nie warunki (BHP) pracy i albo gdzieś tę pracę wykona albo zmieni miejsce; po drugie: kontrola wykonywania obowiązków ze strony pracodawcy powinna ograniczyć się do kontroli skutku (efektu) telepracy. Można ten efekt znakomicie sparametryzować zaś słynną kontrolę obecności sprowadzić do wirtualnej obecności  w systemach informatycznych.

Twórzmy nowe miejsca telepracy

Inne problemy uwidocznione w cytowanym artykule to m.in. obawa o wolność gospodarczą pracodawcy, który może mieć związane ręce w przypadku czasowego delegowania pracownika do telepracy. Sytuacja taka może uniemożliwić likwidację stanowiska pracy z uwagi na obowiązek przywrócenia pracownika na „realne” poprzednie stanowisko zajmowane przed czasową telepracą. I znów jest to teoretyczny problem występujący tylko wtedy kiedy telepracę traktujemy tymczasowo. Przy stworzeniu stałego (nowotworzonego) stanowiska telepracy istnieje przecież możliwość stosowania dotychczasowych przepisów prawa pracy. A te pozwalają na likwidację stanowisk pracy w uzasadnionych przypadkach. Z drugiej strony czy otrzymując taką samą lub wyższą płacę (podwyżka pojawia się jako efekt „podziału zysku” pracodawcy i pracownika z obniżki kosztów telepracy) i pracując w warunkach samodzielnej organizacji, w systemie umowy skutku, z całą prawna ochroną jak pracownicy tradycyjni, nie lepiej być telepracownikiem? Dlaczego więc poszukiwać problemów w powrotach czy w potencjalnym konflikcie przy likwidacji (redukcji) stanowisk pracy?  

Tymczasowość: błąd ustawodawcy

W przypadku wejścia w życie nowelizacji  wprowadzającej przepis stanowiący, iż zaprzestanie świadczenia telepracy nie może być przyczyną rozwiązania umowy o pracę, będziemy mieć do czynienia z klinczem prawnym i faktycznym. Tu należy zgodzić się z cytowanym  komentarzem, że o stosowaniu tego przepisu zadecyduje praktyka sądowa. Takie bowiem ustawienie umowy o pracę może spowodować szereg nadużyć. Problemy prawne mogą się pojawić również dlatego, że samo  założenie iż telepraca ma być głównie instrumentem czasowym nie zaś stałym  narzędziem antycypującym rozwój rynku pracy ,wydaje się być obarczone błędem.  

UE mądrzejsza

Praktyka europejska pokazuje, że polskie podejście cechuje wybitna nadregulacja zmierzająca w swej istocie do inflacji prawa. Słusznie więc Komisja Europejska uznała, że normatywne podejście do zagadnienia telepracy jest przedwczesne. Telepraca jest w Europie rzeczywistym dobrem i nadzieją na przejście do bardziej elastycznych warunków pracy. W żadnym zaś stopniu nie powinna być postrzegana jako źródło zagrożeń czy strat materialnych lub narzędzie mobingu. Zjednoczona Europa zatrudnia około 11% telepracowników a w samych Niemczech odmiejscowieni pracownicy stanowią grupę około 6 milionów osób.

Volenti non sit iniuria chcącemu nie dzieje się krzywda – nie bądźmy więc bardziej święci od papieża i zaprzestańmy pseudoregulacji – radzi Komputer w Firmie.   

 
 

 

 


Dodaj komentarz

Przeczytaj również

Prawa autorskie w gamedevie – zadanie główne czy misja poboczna?

Branża gamedev wyrasta na lidera globalnego rynku rozrywki i mediów pod względem przychodó…