Home Biznes Polska cyfrowa w pigułce

Polska cyfrowa w pigułce

0
0
144

Teleinformatyka w Polsce Cyfrowej

Przedstawiamy statystyczny obraz Społeczeństwa Informacyjnego w Polsce w 2009/2010 roku

Komputer w gospodarstwie domowym:

  • 69% wszystkich gospodarstw domowych  ma komputer (95% gdy w domu są dzieci)
  • ponad milion konsol do gier w domach!
  • ponad 50% sprzedawanych komputerów to komputery przenośne
  • 63% gospodarstw domowych ma dostęp do Internetu, w tym 57% ma dostęp szerokopasmowy
  • 13 mld PLN rocznie to wydatki gospodarstw domowych na IT – połowa to zakup sprzętu, 43% usługi internetowe

 

 

2007

2008

2009

2010

Miasta > 100k mieszkańców

60,0%

64,0%

71,5%

72,9%

Miasta < 100k mieszkańców

54,8%

59,6%

66,3%

70,3%

Obszary wiejskie

46,0%

52,8%

60,2%

63,7%

 

 

 

 

 

 

 

Warto zwrócić uwagę, że różnica między wielkimi aglomeracjami, a wsią w dostępie do komputera jest niwelowana w ciągu zaledwie dwóch lat!!!

Z komputera korzysta:

  • 66% populacji w grupie wiekowej 16-74 (bez różnicy mężczyźni i kobiety)
  • 98.8% populacji w grupie wiekowej 16-24,
  • 76% populacji w grupie wiekowej 25-54,
  • 450 tysięcy emerytów w wieku 65+,
  • 57,7% populacji co najmniej raz w tygodniu , a w tym ponad 95% w grupie wiekowej 16-24,
  • praktycznie bez różnic w proporcjach  aglomeracje/miasta/wieś.
  • Ponad 50% spośród osób nie korzystających z Internetu podało brak potrzeby jako podstawową przyczynę

Działalność Polaków w sieci:

  • 6 700 000 osób (23% populacji) dokonało zakupów przez sieć (2009),
  • wydano 9,5 miliarda złotych na te zakupy,
  • 60% płatności  dokonano klasycznie (przelew lub gotówka przy odbiorze),
  • wielomilionowe rzesze na serwisach społecznościowych (NK.pl, Facebook, Fotka.pl, Twitter)
  • ponad 10 000 000 Polaków aktywnie korzysta z rachunków bankowości elektronicznej!
  • 75% firm sektora małych i średnich przedsiębiorstw korzysta z bankowości internetowej, 42% korzysta wyłącznie z tej formy kontaktu z bankiem
  • Milion spraw załatwionych przez e-sąd – w ciągu 15 miesięcy od uruchomienia usługi!

Różności:

  • Im wyższy status społeczny i zawodowy – tym bardziej komputer jest narzędziem pracy
  • Im niższe wykształcenie i status – tym bardziej jest to narzędzie rozrywki.
  • Korzystający z Internetu oglądają mniej telewizji, ale i tak jest to godzina dziennie!
  • Pralka jest ciągle ważniejsza od Internetu, ale Internet stał się dla 21% internautów ważniejszy  od seksu!!!!
  • Internauci mają więcej przyjaciół.  Chociaż 17% internautów odczuwa osamotnienie, to i tak to lepiej niż 25% nie-internautów.
  • Osoby posługujące się komputerem częściej podejmowały lepiej płatną lub dodatkową pracę.
  • Osoby posługujące się komputerem

3-krotnie częściej deklarują chęć podjęcia pracy za granicą

  • Korzystający z komputerów i Internetu
  • są mniej zaangażowani religijnie
  • Osoby korzystające  z Internetu częściej uczestniczą w zebraniach publicznych
  • 10% internautów więcej niż nie-internautów poszło do wyborów w 2007 roku!!!

Zarządzanie teleinformatyką w administracji polskiej

W chwili obecnej prace nad rozwojem teleinformatyki w Polsce koordynuje Komitet Rady Ministrów ds. Informatyzacji i Łączności (Zarządzenie nr 24 Prezesa Rady Ministrów z 7 marca 2007), a w nim główną rolę mają ministrowie właściwi do spraw Informatyzacji w MSWiA  oraz łączności (telekomunikacji ) w Min. Infrastruktury, a także prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej.

Teleinformatyka obejmująca swoim działaniem sprawy telekomunikacji oraz informatyki dzisiaj powinna być – zdaniem PIIT – nadzorowana jako całość. Stąd też warte rozważenia jest przemodelowanie organizacji administracji działu łączność i działu informatyzacja.

Do zagospodarowania pozostaje także ogromne pole działania w zakresie rozwoju społeczeństwa informacyjnego, które dzisiaj jest koordynowane w niewielkim stopniu.

Możliwe propozycje rozwiązań:

  • Minister właściwy ds. administracji – zajmujący się działem informatyzacja obejmującym  w znacznej części wykorzystanie technologii teleinformatycznych w administracji oraz odpowiadający za rozwój społeczeństwa informacyjnego, ale nie mający wpływu na rozwój infrastruktury teleinformatycznej.
  • Minister właściwy ds. infrastruktury – zajmujący się działem łączność dotyczącym spraw telekomunikacji , obecnie w procesie konwergencji w sprawy teleinformatyki łączącej w sobie technologie komunikacyjne i informatyczne, ale nie mający bezpośredniego wpływu na informatyzację administracji.
  • Minister właściwy ds. spraw wewnętrznych – teleinformatyka stanowi już dzisiaj system nerwowy państwa i gospodarki. Bezpieczeństwo i sprawne funkcjonowanie tej części infrastruktury staje się krytyczne (przypomnijmy casus cyberataku na Estonię) i dlatego powinno być pod szczególnym nadzorem .
  • Minister właściwy ds. gospodarki – według badań , przemysł teleinformatyczny jest odpowiedzialny już dziś za 1.5% PKB i ponad 400 tysięcy miejsc pracy, a więc jego problemy i koordynacja są częścią gospodarki.
  • Minister właściwy ds. nauki – informatyzacja korzysta w znacznej mierze z osiągnięć nauki i jest blisko związana ze środowiskiem akademickim. Również to środowisko jest odpowiedzialne za przygotowanie kadr dla szybko rozwijającego się przemysłu,
  • Minister właściwy ds. kultury – teleinformatyka, gospodarka oparta na wiedzy czy społeczeństwo informacyjne to nie tylko infrastruktura czy narzędzia teleinformatyczne, ale przede wszystkim treści. Treści są objęte prawem autorskim, a to znajduje się w obszarze odpowiedzialności ministra kultury,
  • Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji – zapisana w Konstytucji RP, procesy konwergencji technologii mogłyby na nią wskazywać, ale wymagałoby to poszerzenia kompetencji,
  • Urząd Komunikacji Elektronicznej – dzisiaj zajmuje się tylko sprawami regulacji telekomunikacji, ale procesy konwergencji technologii powodują, że trudno oddzielić telekomunikację od informatyki.

Izba już wielokrotnie oficjalnie proponowała połączenie dwóch działów – łączności i informatyzacji w jednym ministerstwie, gdyż tylko wtedy jest możliwe całościowe nadzorowanie rozwoju nowoczesnej teleinformatyki oraz społeczeństwa informacyjnego. Jest to też zgodne z organizacją Komisji Europejskiej, w której jest jeden Dyrektoriat Społeczeństwa Informacyjnego i Mediów obejmujący całokształt tych spraw.

Ochrona własności intelektualnej

Własność intelektualną chroni prawo autorskie, prawo własności przemysłowej (patenty), znaki towarowe. Za pomocą wymienionych wyżej praw chroni się autorów książek, filmów, muzyki, oprogramowania, treści, znaków graficznych itd. Za jak najsłabszą ochroną własności intelektualnej można przytoczyć następujące argumenty. Polska jest „importerem” własności intelektualnej co oznacza, że znakomita większość konsumowanego w Polsce oprogramowania, filmów czy muzyki powstaje poza naszym krajem.

Można powiedzieć, że nie widać żadnego interesu aby nasz kraj miał pozbawiać swoich obywateli czy firmy darmowego – bo pirackiego! – dostępu do najnowszych narzędzi i treści. Niestety, słaba ochrona to także brak ochrony tego co jest własnością państwa (np. zasobów filmoteki TVP) i polskich twórców. Słaba ochrona nie zachęca także twórców do pracy, ani inwestorów do zaangażowania pieniędzy w gałęzie gospodarki opartej na wiedzy – warto pamiętać, że budżet potrzebny na stworzenie gry komputerowej dorównuje budżetowi filmu! Taka strategia oznacza w dłuższej perspektywie niewielką ilość miejsc pracy w dobrze płatnym sektorze. Również z wytworów polskiej myśli naukowej bez żadnego skrępowania mogą korzystać inni. Można zatem przyjąć, że osiągnięcia polskich firm i uniwersytetów, stworzone m.in. za pieniądze polskich podatników, zostaną wykorzystane dla rozwoju Chin lub innego kraju, gdzie koszt produkcji będzie najniższy.

Za jak najsilniejszą ochroną własności intelektualnej skłaniałaby strategia rozwinięcia przemysłów opartych na wiedzy. Jeśli zamierzamy tworzyć nowe miejsca pracy w gospodarce opartej na wiedzy to winna zaistnieć możliwość tworzenia wartości na tych stanowiskach, a to wprost będzie związane z ochroną własności intelektualnej (czytaj: każde nieuprawnione użycie czy wykorzystanie takiego produktu/usługi to brak zapłaty dla twórców; pośrednio to także uszczuplenie podatków). Podobnie w przypadku promowania innowacji – pomysł przetworzony do zastosowania w przemyśle powinien zacząć na siebie zarabiać. Ostatnim argumentem jest możliwość przenoszenia osiągnięć nauki do przemysłu oraz finansowania ośrodków akademickich z wykorzystania praw własności intelektualnej. Niemniej należy pamiętać, że proces przechodzenia do gospodarki opartej na wiedzy jest czasochłonny, sukces wcale nie jest pewny, a Polska ciągle w wyścigu innowacyjnym jest daleko za innymi krajami.

Warto przy tym dodać, że taka silna ochrona nie stoi w sprzeczności z rozpowszechnieniem licencji takich jak GPL czy Creative Commons, które pozwalają na niemal swobodne korzystanie, powielanie i modyfikowanie treści utworów czy oprogramowania. Jeśli autorzy chcą dotrzeć do szerokiej grupy odbiorców oferując darmowy produkt lub korzystają z innego modelu biznesowego zarabiania na swoich produktach – powinni mieć całkowitą swobodę podejmowania decyzji o takim licencjonowaniu swoich utworów. Ochrona natomiast musi należeć się tym, którzy nie akceptują podobnych form.

Edukacja informatyczna młodzieży

Stan obecny

  • Instalowane od końca lat 90-tych pracownie komputerowe, mające na celu nauczanie podstaw informatyki przyniosły wiele dobrego w rozwoju umiejętności informatycznych młodego pokolenia (choćby sukcesy studentów-informatyków), ale obecnie sposób ich użytkowania staje się już przeżytkiem.
  • Teoretycznie liczba uczniów przypadająca na komputer wynosi w polskich szkołach około 10:1 (inaczej mówiąc – co 10 lekcja danego ucznia może być prowadzona z wykorzystaniem komputera), ale od kilku lat są znaczne zaległości w odnawianiu stanu pracowni komputerowych. Obecnie całość tych zakupów spoczywa na budżetach samorządów.
  • Zdecydowanie zmalała potrzeba uczenia podstaw informatyki jako osobnego przedmiotu, kiedy ponad 90% gospodarstw domowych, w których są dzieci jest już wyposażona w sprzęt komputerowy, z prawie już powszechnym dostępem do Internetu, a podstawowe manualne umiejętności w jego korzystaniu przez młodzież są wystarczające.
  • Młodzież na codzień korzysta z narzędzi teleinformatycznych w procesie komunikacji, wyszukiwania informacji, przetwarzania danych i ich wizualizacji. Wykorzystanie i wzmocnienie tych umiejętności w procesie nauczania przedmiotów innych niż informatyka jest niezbędne.
  • Dotychczasowe szkolenia nauczycieli pozwoliły przekazać im podstawowe umiejętności w korzystaniu z komputerów oraz zaprezentować możliwości ich zastosowania w edukacji. Tego typu szkolenia ciągle są potrzebne, ale pomimo nakładów idących w setki milionów złotych (sic!) brakuje programu, materiałów dydaktycznych, wyposażenia oraz wiedzy jak można wykorzystać rozwiązania teleinformatyczne w procesie nauczania przedmiotów innych niż informatyka.
  • Dotychczas informatyzacja w szkołach kojarzyła się z zestawem komputerów osobistych w pracowni połączonych w sieć lokalną podłączoną do Internetu. Obecnie wiele z zastosowań teleinformatyki wykorzystuje również inne urządzania cyfrowe (np. telefony komórkowe), domowe laptopy uczniów/nauczycieli oraz nowe rodzaje oprogramowania, np. cloudcomputing.
  • Projekt „Laptop dla gimnazjalisty” nigdy nie został skierowany do wdrożenia.
  • Projekt konwersji opłat jakie operatorzy wnoszą za używanie UMTS, znany jako „Laptop dla Pierwszaka” nie zdołał wejść pod obrady Sejmu obecnej kadencji. Dyskusja nad projektem wykazała, że początkowy pomysł wydatkowania tych środków wcale nie był optymalny…
  • Projekt konwersji w dalszym ciągu może zostać zrealizowany – operatorzy telekomunikacyjni mają przed sobą jeszcze 10 lat wnoszenia opłat, więc ciągle jest ogromny potencjał zamiany tych opłat z korzyścią dla edukacji!
  • MEN wyszedł z inicjatywą rozporządzenia regulującego konieczność przygotowywania podręczników elektronicznych – sprawa ta wzbudziła wiele kontrowersji. Od oskarżenia wydawców podręczników o torpedowanie pomysłu (utrata rynku i zysków) do dyskusji o tym, że interaktywny podręcznik to jednak nie to samo co z natury statyczna książka!

Wyrównywanie szans

  • Niezależnie od bardzo dobrych statystyk dotyczących liczby komputerów w domach nie można zakładać, że 100% młodych Polaków ma stworzone wszelkie warunki by stać się aktywnym członkiem społeczeństwa informacyjnego. Obecnie nie ma w Polsce żadnego takiego programu wyrównującego szanse młodzieży pozbawionej na codzień dostępu do technologii informatycznych..
  • Należałoby przeprowadzić dyskusję nad koniecznością odnawiania bazy sprzętowej w szkołach, gdyż przyjęty wskaźnik: „liczba uczniów na komputer” (dziś: 10 uczniów na komputer) jest zwodniczy – dużo czytelniejszy byłby wskaźnik: „ liczby uczniów na komputer nie starszy niż 4-5 lat!”. Aktualny brak centralnej koordynacji w tym zakresie oraz przerzucenie całkowitej odpowiedzialności na samorządy – zarówno strategicznej, jak i finansowej – przy zachowaniu wprowadzającego w błąd wskaźnika będzie prowadzić w przyszłości do sytuacji krytycznej.
  • Projekt konwersji opłat UMTS mógłby być skierowany przede wszystkim na zadania związane z wyrównaniem poziomu kształcenia w szkołach z użyciem IT
  • Obecnie ponad 50% studentów wyższych szkół publicznych i ponad 70% studentów szkół niepublicznych uważa Wikipedię za podstawowe źródło informacji (sic!). Taki stan rzeczy oznacza, że nauczyciel w szkole winien zmienić swoją rolę – z przewodnika po technologiach informatycznych na przewodnika po prawidłowym, świadomym korzystaniu z licznych źródeł informacji, ich weryfikacji i użycia.
  • Przy braku koordynacji we wprowadzaniu technologii do praktyki edukacyjnej (od edukacji wczesnoszkolnej  do użycia do poszczególnych przedmiotów) połączonej ze specjalistycznym treningiem dla nauczycieli oraz dostępnością materiałów dydaktycznych trudno będzie mówić o postępie w edukacji młodego pokolenia.
  • Niesłychanie ważna wydaje się być zmiana paradygmatu – przejście od „nauczania informatyki” do „nauczania z użyciem narzędzi informatycznych”!
  • Projekt masowego wdrożenia e-podręczników może stać się bądź sposobem na wyrównywanie szans, albo kolejną metodą pokazania rozwarstwienia społecznego i różnicowania pomiędzy najuboższymi i najbogatszymi, tak ludźmi jak i regionami!

Wyławianie talentów

  • Talent informatyczny – tak jak w większości nauk ścisłych – pojawia się bardzo wcześnie, już na poziomie szkoły podstawowej. Połączony z obecnością komputera w domu powoduje, że młody Polak w szybkim tempie zapoznaje się z technologiami teleinformatycznymi i potrafi się nimi posługiwać w biegły sposób. Program szkolny jest dla niej/dla niego cofnięciem się w rozwoju!
  • Olimpiady informatyczne i konkursy pozwalają na znalezienie najbardziej utalentowanych uczniów, ale dalsza nauka laureatów nie różni się od nauki pozostałych uczniów.
  • Nie ma programu zachęt, ani programu dodatkowej pomocy dla nauczycieli szczególnie zasłużonych w znajdowaniu talentów i poświęcających się pracy z najbardziej uzdolnionymi.
  • Projekt konwersji opłat UMTS może zostać tak przygotowany aby stworzyć lepsze warunki do wyławiania talentów, tworzenia szkolnych ekosystemów promujących takie działania (typu „Orliki Edukacji”)
  • Prawdziwe szlifowanie informatycznych diamentów odbywa się dopiero na uniwersytetach, ale nie tylko bezpowrotnie traci się część z utalentowanej młodzieży, ale dodatkowo podczas studiów trzeba przeciwdziałać złym nawykom jakie stają się udziałem pozbawionej opieki młodzieży.

Teleinformatyka w polskiej gospodarce

  • Podstawowe dane o rynku informatycznym
  • 92,6% przedsiębiorstw korzysta z komputerów, w tym 100% firm dużych i średnich,
  • 90% przedsiębiorstw ma dostęp do Internetu, w tym 100% dużych i średnich, z czego 58% ma dostęp szerokopasmowy,
  • 60% firm sektora małych i średnich przedsiębiorstw ma swoich informatyków.

Główne formy korzystania z Internetu w sektorze MŚP

  • poczta elektroniczna,
  • własną stronę ma 90% firm!
  • wyszukiwarka informacji,
  • usługi Internetowe – najczęściej to finanse/bankowość: 77%,
  • zakupy przez Internet prowadzi od 10% (małe) do 29% (duże) przedsiębiorstw,
  • tylko 1.4% przedsiębiorstw sprzedaje (5% przyjmuje zamówienia) przez Internet.

Wydatki gospodarstw domowych na produkty i uslugi teleinformatyczne:

  • ponad 13 miliardów złotych rocznie
  • 50% wydatków w gospodarstwach domowych przeznaczone jest na sprzęt,
  • 43% wydatków przeznaczone jest na usługi i dostęp do Internetu,
  • 6% wydatków przeznaczone jest na oprogramowanie (w tym gry).

W Polsce sprzedaje się ponad 3 500 000 komputerów rocznie. Aby lepiej zobrazować co to znaczy warto zauważyć, że to około 1600 komputerów na każdą godzinę roboczą lub niemal 400 komputerów na godzinę (24 godziny na dobę, 365 dni w roku)! Wbrew medialnemu szumowi tablety stanowią ciągle znikomy procent tej liczby!

W Polsce swoje ośrodki badawczo-rozwojowe  mają firmy międzynarodowe: Accenture, Google, IBM, Intel, Microsoft, NEC oraz świadczące usługi informatyczne drogą elektroniczną: Hewlett-Packard, IBM oraz wiele innych. Największa polska firma IT (Grupa Asseco) zatrudnia ponad 13 000 pracowników, z czego wielką część w Polsce. Działa na 11 rynkach UE, w USA, Kanadzie, Japonii i Izraelu.

Koncentracja na rynku wewnętrznym czy promocja eksportu

Aktualny podział  rynku informatycznego (63% wartości to sprzedaż sprzętu!) świadczy ciągle o niedojrzałości samego rynku oraz ogromnym potencjale popytu jaki kryje się na rynku wewnętrznym. Koncentracja na rynku wewnętrznym to nie tylko potencjalny popyt, ale podniesienie konkurencyjności wszystkich polskich przedsiębiorstw poprzez obniżenie kosztów ich działania dzięki zastosowaniu teleinformatyki.

Przy wyczerpujących się prostych możliwościach podniesienia wydajności pracy to właśnie teleinformatyka może stać się siłą napędową wzrostu polskiego PKB. Promocja eksportu IT (dziś ok. $650m rocznie) jest możliwa, gdyż jak pokazują choćby sukcesy polskich studentów – możemy stawać w szranki z najlepszymi i szukać okazji stworzenia „polskiej specjalności eksportowej”.

Informatyczne zaplecze dla świata czy program promocji polskich marek informatycznych

Informatyczne zaplecze dla świata oznacza, że strategią jest tworzenie miejsc pracy w branży informatycznej i przyciąganie najlepszych światowych pracodawców. Dzięki nim obecnym fizycznie, ale także dzięki telepracy w niewielkich zespołach (lub wręcz: telepracy pojedynczych ekspertów) Polska zyska, gdyż będą to wysokopłatne stanowiska, a ludzie pozostaną w kraju.  Wykreowanie polskich firm informatycznych – chciałoby się rzec zamiast „polskiego hydraulika” chcemy wypromować „polskiego informatyka”! – to zadanie trudniejsze i wymagające dużo większej aktywnej polityki ze strony państwa. Nie jest to jednak zadanie niemożliwe do wykonania!

Rynek informatyczny zdominowany przez handel sprzętem czy też usługi i oprogramowanie

Wbrew pozorom kierunek zmian i przemiana wcale nie jest taka oczywista. Po pierwsze, pomimo dynamicznego wzrostu ciągle potrzeby uzbrojenia stanowisk pracy w technologie informatyczne nie są zaspokojone. Mówimy przy tym o komputerach, o inteligentnych telefonach, ale także o szybkim Internecie. Po drugie, bardzo trudno mówić o szybkim rozwoju usług teleinformatycznych czy produkcji oprogramowania kiedy rynek odbiorcy – w szczególności małych i średnich firm – nie jest do tego przygotowany. Oferta, nawet najlepsza, trafia w próżnię.

 Wolność i odpowiedzialność w Internecie

Indywidualna wolność a zbiorowe bezpieczeństwo

Internet jest nie tylko miejscem nieskrępowanej twórczości, środkiem komunikacji międzyludzkiej i niemal nieskończonym źródłem informacji. Przez swoją popularność stał się również miejscem różnych działań mogących stanowić zagrożenie dla użytkowników. Warto od razu zaznaczyć, że romantyczne czasy hakerów włamujących się na strony by zademonstrować swoje techniczne umiejętności bezpowrotnie minęły. Na scenie pojawiły się nowe siły, takie jak przestępczość zorganizowana oraz – można to wprost powiedzieć – zorganizowane przez poszczególne kraje siły wojny elektronicznej. Ich celem są zarówno indywidualni użytkownicy, jak i instytucje.

Pamiętamy cybernetyczne ataki na Estonię

i Gruzję. Irańska elektrownia atomowa została zaatakowana przy pomocy komputerowego wirusa. Do spektakularnych ataków w ostatnich dniach należało włamanie do kernel.org i dobranie się nieznanych włamywaczy do kodów jądra Linuxa, jednego z najpopularniejszych systemów operacyjnych.

Czy zatem warto zawierzyć, że Internauci sami zadbają o swoje bezpieczeństwo? Taką sytuację mamy dzisiaj. Obywatele sami zabezpieczą się przed spamem, wirusami, koniami trojańskimi, włamaniami, kradzieżą danych osobowych, oszustwami (np. phishingiem, podszywaniem się), próbami wyłudzeń, naruszeniami prywatności, cyberstalkingiem itd. itp. – ale utrzymana zostanie anonimowość i nie skrępowana żadnymi przepisami swoboda internautów?

A może jednak – tak jak dzieje się to w wielu innych przypadkach współżycia społecznego, jak choćby w ruchu drogowym – część tej obywatelskiej wolności winniśmy przekazać w ręce państwa, wszelako zapewniając sobie zbiorowe bezpieczeństwo? Bo koszty społeczne i gospodarcze ataku na infrastrukturę czy też na nasze osobiste zasoby są już dzisiaj tak wysokie, że należy poważnie rozważyć czy można narażać Polskę na podobne zagrożenie. A popularność i powszechność Internetu oznacza, że poziom świadomości, wiedzy i umiejętności indywidualnej ochrony przez przeciętnego Kowalskiego staje się coraz niższy.

Anonimowość a odpowiedzialność

Dzisiejszy Internet jest praktycznie anonimowy. Choć można ustalić z jakiego komputera pochodziła dana informacja lub było prowadzone określone działanie to jednak technicznie zaawansowani użytkownicy mogą niezwykle skutecznie przeciwdziałać takiej kontroli. A koniec końców identyfikacji podlega wyłącznie maszyna, nie zaś korzystający z niej człowiek. Efektem takiej anonimowości jest z jednej strony podejmowanie różnych działań o charakterze zagrożenia dla innych użytkowników, ale także przejawem tego jest niesłychana agresja werbalna jaka ma miejsce na internetowych forach.  Skuteczność  ścigania i przeciwdziałania różnym przejawom nieprawidłowych działań nie jest duża, a często przestępstwa czy wykroczenia pozostają zupełnie bezkarne.

Z drugiej jednak strony anonimowość daje uczucie niesłychanej wręcz wolności, której w świecie realnym – skrępowanym nakazami i przepisami – często nie mamy możliwości zaznać. Należy także pamiętać, że niekiedy dzisiaj nawet kradzież naszej wirtualnej tożsamości przeważnie jeszcze nie niesie za sobą wielu poważnych konsekwencji. Ale kiedy odpowiedzialność stanie się większa to takie wydarzenie może być niezwykle przykre w skutkach!

Czy w związku z tym, że Internet przeniknął niemal wszystkie aspekty naszego życia, edukację i pracę, wypoczynek i twórczość, nadeszła już pora by nałożyć na Internautów pewne zasady, które będą zwiększały odpowiedzialność za czyny? Czy to jest chwila podobna do tej, która miała miejsce w motoryzacji kiedy wprowadzano pierwszy kodeks drogowy, pierwsze prawa jazdy, pierwsze tablice rejestracyjne dla samochodów?

Jeśli w świecie realnym osobiście ponosimy odpowiedzialność za nasze działania i nie jesteśmy anonimowi – to dlaczego w Internecie miałyby panować inne reguły?

Interwencja a prewencja

Przekroczenie prawa ma taką samą naturę w świecie realnym, jak i w świecie wirtualnym. To co jest przestępstwem w świecie realnym jest także przestępstwem w świecie wirtualnym. Powyższe stwierdzenia są oczywiste.

Naturalnym sposobem reakcji na przekroczenie prawa jest interwencja. Jeśli ktoś gromadzi pornografię dziecięcą czy też promuje symbole faszystowskie winien być ścigany i postawiony przed sądem. Ale jak wspomnieliśmy wyżej wirtualna zmienność Internetu oraz możliwość zachowania anonimowości czyni o wiele trudniejszym ściganie przestępstw i wykroczeń w świecie elektronicznym. Co więcej, sądy dużo słabiej rozpoznają i pojmują to co dzieje się w świecie wirtualnym niż problemy świata realnego. Stąd też z rzadka tylko dowiadujemy się o przestępstwach i wykroczeniach popełnionych w Internecie, zwłaszcza zakończonych wyrokiem sądu. Trudno uwierzyć – choćby porównując statystyki przestępstw – że Internet to siedlisko aniołów.

Charakterystycznym momentem dla dyskusji

o granicach wolności i odpowiedzialności był projekt tzw. ustawy hazardowej. Internauci (w tym Polska Izba Informatyki i Telekomunikacji) zwrócili się do rządu, by nie wprowadzał zapisów ograniczających dostęp do niektórych serwerów w sposób pozwalający na techniczne ośmieszenie prawa przez kilkunastolatka. Ale drugim – nawet ważniejszym! – fragmentem dyskusji było potencjalne wprowadzenie prewencyjnego ograniczenia dostępu (Rejestru Stron Niedozwolonych), który został natychmiast okrzyknięty nową cenzurą.Wprowadzenie działań prewencyjnych może być jednoznaczne – lub też może być jednoznacznie odebrane – jako wprowadzenie cenzury i nałożenie kagańca! Również jeśli działania zapobiegawcze i ostrzegawcze jeśli będą dokonywane w trybie administracyjnym, a nie sądowym będą odebrane przez wielu internautów jako naruszenie wolności.

Musimy jednak także pamiętać o globalnym charakterze Internetu – nie ma możliwości zamknięcia się „na polskim podwórku”! Jeśli regulacje – jakiekolwiek by były – miały być skuteczne to muszą mieć charakter międzynarodowy! Dlatego słusznie jest rozważyć czy pozbawienie Internetu anonimowości nie zostanie skierowane przez niektóre reżimy przeciw własnym obywatelom. Arabskiej wiosny w Tunezji czy Egipcie wówczas by nie było! Czy jednak codzienne internetowe bezpieczeństwo w Polsce (lub w ogarniętym zamieszkami północnym Londynie) można/trzeba/warto postawić na szali jako przeciwwagę dla szukających wolności narodów? Odpowiedź nie jest ani jednoznaczna, ani łatwa!

Procesy wdrażania e-administracji

 Z jednej strony spektrum rozwiązań mamy całkowitą samowystarczalność administracji czyli możliwość prowadzenia informatyzacji własnymi siłami informatyków rządowych i samorządowych. Po drugiej stronie jest szerokie zastosowanie outsourcingu, przeniesienie aplikacji i danych do centrów budowanych przez podmioty zewnętrzne, zamawianie usług w firmach prywatnych oraz płacenie za usługę zgodnie z wymaganiami.

Poniżej przedstawiamy zagadnienie przedstawiając tylko najbardziej skrajne rozwiązania i krótką dyskusję przyczyn stosowania jednego lub drugiego modelu.

Informatyczna pełna samowystarczalność oznacza, że państwo (administracja) musi mieć bardzo silne kadry informatyczne. Niestety, płacowo administracja nie jest atrakcyjna dla informatyków (przeciętna płaca informatyka to 5100 zł, kierownik projektu 8800 zł, programista 5400 zł – dane na podstawie Computerworld, 11 kwietnia 2011). Niezadowalające płace informatyków w administracji to nie jest tylko polską bolączka!

Pełna samodzielność oznacza także zakup i utrzymanie zarówno sprzętu, oprogramowania, przygotowanie centrów obliczeniowych, zapewnienie etatów, szkoleń itd. itp. Natomiast bezwzględną zaletą samowystarczalności jest pełna kontrola nad danymi, nad procesami, nad aplikacjami, oraz co najważniejsze, nad bezpieczeństwem.

Całkowity outsourcing oznacza, że wystarczy zdefiniować usługę (robi to merytoryczny urzędnik, wcale nie musi to być informatyk) zaś zewnętrzne podmioty informatyczne mają za zadanie dostarczenie tej usługi. W usłudze określa się np. zakres odpowiedzialności za dane, możliwości audytu danych, poziom dostępu do danych (awaryjność), zasady uwierzytelniania użytkowników oraz ich prawa do dostępu i modyfikacji informacji itd. Wszystko to – wraz z zasadniczą usługą – ma dostarczyć podmiot zewnętrzny, w szczególności firma prywatna. Podmiot zewnętrzny ponosi ryzyko unowocześniania i utrzymania sprzętu oraz oprogramowania, skalowalności systemu w zależności od obciążenia, zatrudniania fachowców niezależnie od szybko zmieniających się technologii, itd. Kontrargumentem jest, że funkcjonowanie państwa pozostanie uzależnione od konkretnej firmy lub konieczność bardzo precyzyjnego określenia własności do oprogramowania, danych itp.  Należy także pamiętać, że podmioty zewnętrzne – bez względu na rodzaj umowy – nie biorą odpowiedzialności politycznej za niepowodzenie projektu lub przerwy w funkcjonowaniu dostępu do usług.

Oba modele są stosowane przez rządy państw na świecie. Klasycznym rozwiązaniem jest własna informatyka w administracji. Tak wygląda to również w Polsce. Jednak nawet w XX wieku tworzono ośrodki informatyczne, które wypełniały zadania na rzecz administracji. W Polsce niegdyś taką rolę pełniły ośrodki ZETO (Zakłady Elektronicznej Techniki Obliczeniowej).

W niektórych państwach w outsourcing oddaje się nawet bardzo krytyczne dla funkcjonowania państwa rejestry (np. podatki). Można wszakże uznać, że administracja korzysta dzisiaj z wielu typowych aplikacji informatycznych, więc wdrażanie ich specjalnie dla jednostek administracji, a potem zapewnienie obsługi stać się może niepotrzebnym kosztem. Urzędy korzystają z poczty, ze stron www czy tworzą biuletyny informacji publicznej – od strony technologicznej systemy te w niczym nie różnią się od typowych zastosowań w przedsiębiorstwach.

Dodatkowym elementem wartym rozważenia przy zamawianiu usługi informatycznych staje się konieczność zapewnienia na krótki okres czasu skalowalnej infrastruktury (czytaj: pracującej bez zakłóceń bez względu na ilość użytkowników). Przykładami takich sytuacji mogą być np. składanie deklaracji podatkowych (w Polsce w 2010 roku złożono niemal milion deklaracji, większość w ostatniej chwili, co oznacza znaczne obciążenie systemu, ale przez następne miesiące taka infrastruktura nie ma praktycznego wykorzystania), spis powszechny, obsługa Prezydencji, mistrzostw Euro 2012 czy innej wielkiej imprezy, lub wybory. Takie warunki skalowalności niemal w nieskończoność praktycznie spełnia tylko oferta „w chmurze” (cloud computing).


Dodaj komentarz

Przeczytaj również

Jedno hasło do wszystkiego, czyli…do niczego  

Nie dla wszystkich są jasne elementarne zasady korzystania z bezpiecznych haseł. Z najnows…