Home Biznes Domeny z balastem

Domeny z balastem

0
0
197

Przepis na idealny adres www jest niezmienny od początku istnienia systemu DNS: nazwa generyczna połączona z najpopularniejszą dla dango obszaru językowego domeną najwyższego poziomu. Nad Wisłą będzie to polska nazwa z końcówką .pl, nad Renem niemiecka nazwa z końcówką .de, a nad Potomakiem – nazwa angielska z końcówką globalną .com (rozszerzenie .us jest mniej spopularyzowane niż .com, mimo że oba funkcjonują od 1985 r.). Skoro domenowa receptura jest tak prosta, to dlaczego tak wiele adresów internetowych woła o pomstę do nieba?

Kwestia smaku (lub braku laku)

Powody są właściwie dwa. Po pierwsze, internauci często nie dbają o estetykę domen. Czasem jest to kwestia braku wyczucia, czasem – brak domenowego know-how. Sam niejednokrotnie spotkałem się z serwisami postawionymi na frazach z dywizem, podczas gdy identyczna nazwa bez dywizu była dostępna w rejestrze (przypadek m.in. „Naszej klasy”). Zdarza się również, że zajęte są polskie nazwy w rozszerzeniu .com.pl bądź .com podczas gdy wolna jest „peelka”, choć to coraz rzadszy przypadek.

  • Chybiony dobór końcówek czy dywiz rozdzielający wyrazy to jednak ćwierć biedy w porównaniu z niektórymi potworkami językowymi. Wielu drobnych przedsiębiorców lub autorów serwisów hobbystycznych – którzy być może faktycznie nie potrzebują ani dobrej marki, ani dobrej pozycji w wyszukiwarce Google ze względu na specyfikę swojego przedsięwzięcia – korzysta z bogato „zdobionych” nazw w subdomenach regionalnych lub bezpłatnych rozszerzeniach w stylu .vgh.pl czy .rdx.pl. Oczywiście jeśli komuś służą domeny pokroju e-hostel24.biz.pl – jego wybór, jednak z punktu widzenia wartości brandu czy samej domeny, takie konstrukcje adresowe można polecać jedynie w akcie najwyższej złośliwości. Oprócz słabego wyczucia tematu adresów internetowych, do wyboru słabszych domen skłaniają względy finansowe.
  • Zdecydowana większość wartościowych adresów jest już zagospodarowana lub czeka na kupców na rynku wtórnym. Niestety inwestorzy często nie godzą się na ceny satysfakcjonujące klientów końcowych i adresowe nieużytki „wiszą” w Sieci latami. Z braku lepszych opcji internauci rejestrują więc nazwy bardziej skomplikowane, zawierające niepotrzebne symbole i obciążone subdomenami. W niekórych przypadkach takie rozwiązanie jest akceptowalne – o ile wystarczy nam wyczucia, by nie przeholować z dodatkami.

By jednak takie zabiegi kosmetyczne miały sens, trzeba stosować je odpowiednio do przeznaczenia adresu.

„Jeżeli traktujemy domenę jako inwestycję i liczymy na jej odsprzedanie, lepiej nabyć dobrą nazwę z adekwatnym do działalności „dodatkiem” niż czyste słowa kluczowe z rozszerzeniem np .czest.pl. Natomiast jeżeli serwis na domenie ma być jedynie wizytówką małej, lokalnej firmy, a nie kanałem sprzedaży internetowej, nie widzę przeciwskazań, by użyć do takich celów domen innych niż .pl, które są obecnie tańsze, np. .com. pl czy .co.pl” – radzi Dariusz Litawiński z giełdy domen Aftermarket.pl.

Dawkować z rozsądkiem

Jak zatem wybrać domenę, która nie podkopie wizerunku naszego przedsięwzięcia? Jakie dodatki są dopuszczalne, a jakich lepiej unikać? – Kwestia stosowania „dodatków” jest w zasadzie intuicyjna. Wszelkiego rodzaju „ozdoby”, typu „e”, „e-”, „24” czy „online” powinny być wykorzystywane tylko wtedy, kiedy istnieje dla nich racjonalne uzasadnienie, na przykład gdy wskazują na dodatkowe atrybuty usługi czy produktu – tłumaczy Bartek Usydus z serwisu DomDomen.pl. I tak przedrostki „e” lub „e-” bądź wyraz „online” dodajemy, by zasygnalizować, że usługa jest świadczona przez internet, liczba „24” w nazwie świadczy z kolei o działalności całodobowej.

  • Podobna zasada dotyczy domen TLD i subdomen. W rozszerzeniu .org nie rejestrujemy domen dla serwisów związanych z działalnością komercyjną (tu mamy szeroki wybór: końcówka krajowa, .com, .com.pl, .co.pl, .eu, .biz., .biz.pl), lecz wykorzystujemy je gdy prowadzimy działalność w ramach organizacji. Podobnie końcówka .info najlepiej sprawdza się w odniesieniu do serwisów informacyjnych, a w przypadku serwisu oferującego produkt czy usługę wygląda nienaturalnie. – Osobną sprawą jest dywiz, który w oczach inwestorów osłabia wartość domeny, choć dla klientów końcowych często nie ma aż tak dużego znaczenia.
  • Z drugiej strony, jesli posiadamy frazę z kreską i stawiamy na niej serwis, dobrze jest dysponować taką samą nazwą bez łącznika, ponieważ w przeciwnym wypadku będziemy tracić ruch – przestrzega Usydus. Jednak dywiz nie zawsze jest zbędnym dodatkiem – gdy w domenowych frazach ostatnia litera pierwszego wyrazu i pierwsza drugiego są takie same (np. tani-internet), wówczas zastosowanie łącznika ma sens estetyczny, zwiększa też czytelność adresu internetowego.

Jak widać, do domen odnosi się ta sama zasada, co do większości dziedzin życia i biznesu – wszystko z rozsądkiem i umiarem. Konkluzja niby banalna, z drugiej strony wielu z nas miewa problemy ze stosowaniem się do tej praktycznej maksymy.


 

Dodaj komentarz

Przeczytaj również

Sztuczna inteligencja i platformy MESH – przyszłość cyberbezpieczeństwa

Sztuczna inteligencja sprawiła, że prowadzanie cyberataków stało się łatwiejsze. Pozwala m…