Home Biznes Yahoo! – czy ktoś jeszcze pamięta taką firmę?

Yahoo! – czy ktoś jeszcze pamięta taką firmę?

0
0
103

Niedawno zwolniona została Carol Bartz, CEO firmy Yahoo!. Przewodniczący zarządu, Roy Bostock, nie uznał nawet za słuszne poinformowania jej o tym osobiście. Zrobił to telefonicznie. Nowym CEO został tymczasowo wcześniejszy dyrektor finansowy, Tim Morse.

Popularność w Polsce i na świecie

Yahoo! w Europie nie cieszy się zbytnią popularnością (udział w rynku na poziomie ok. 1%). Sytuacja portalu w Polsce wygląda jeszcze gorzej – na początku roku Bartłomiej Swojak (Country Content Manager) udzielił wbrew wszelkim zasadom PRu wywiadu, z którego wynikało niedwuznacznie, że korporacja naszą sieć po prostu olewa i nie zamierza podejmować nawet próby wejścia do polskojęzycznego Internetu.

W Ameryce natomiast szerokie usługi spółki są całkiem popularne. Przykładowo wyszukiwarka Yahoo! w 2007 obejmowała ponad 23% całego ruchu na terenie USA, co oznacza, że została użyta ponad 2300 milionów razy. W lutym 2008 roku Microsoft złożył ofertę kupna firmy. Jej wartość wyceniono wtedy rekordowo na ponad 44 miliardy dolarów, ale propozycję i tak odrzucono. Spowodowało to kryzys giełdowy. Pozycja przedsiębiorstwa zaczęła słabnąć. W styczniu 2009 Fotel CEO przejęła, więc Bartz, wieloletni prezes Autodesk, Inc.

Zmiana ta nie zahamowała jednak postępującego regresu. Za pierwszy poważny błąd nowej szefowej można było uznać niezbyt fortunny kontrakt z wciąż zainteresowanym Microsoftem. Podpisanie go zobowiązało Yahoo! do związania wyników wyszukiwania z allgorytmem Binga na 10 lat. Paradoksalnie nie doprowadziło to do zacieśnienia więzi pomiędzy przedsiębiorstwami – od momentu podpisania umowy Microsoft zaczął wykazywać słabnące zainteresowanie współpracą.

Niepokoje w firmie i słabe wyniki finansowe

Nie tylko inwestorzy panikowali. Słabły również morale w firmie. Bartz, początkowo darzona zaufaniem przez ponad 90% pracowników, na początku 2011 roku cieszyła się uznaniem tylko, co czwartego pracownika korporacji. Wewnętrzny brak spójności odbijał się na strategii firmy, która nigdy nie uzyskała wyrazistego kierunku, (czego przykład polski jest idealnym przykładem). Malały także zyski z reklam.

W 2010 wyszukiwanie w Stanach Zjednoczonych za pomocą Yahoo! obejmowało już tylko 17% ruchu. Rok później niecałe 16%. Najbardziej dotkliwy spadek odnotowano jednak przy wycenie firmy. W chwili obecnej jej wartość giełdowa to niecałe 15 miliardów, czyli jedna trzecia tego, co niegdyś oferował Microsoft. Na przełomie lipca i sierpnia akcje Yahoo! odnotowały rekordowy spadek. W ciągu kilkunastu dni straciły 15%. Ponadto właśnie ogłoszono kwartalne wyniki finansowe, słabsze od przewidywanych. Nic, więc dziwnego w tym, że zarząd zdecydował się na radykalne kroki.

Co dalej?

Tymczasowo nowym CEO został Timothy Morse. Nie wiadomo, kiedy zostanie wybrany jego następca, ale istnieje duże prawdopodobieństwo, że nigdy. Wynika to z faktu, że przedstawiciele Yahoo! w chwili obecnej jawnie deklarują chęć sprzedania spółki. Wśród potencjalnych zainteresowanych wymienia się m.in. Microsoft, ale ten raczej już osiągnął to, na czym mu najbardziej zależało, wprowadzając silnik swojej wyszukiwarki Bing do portalu.

Dużo poważniej należy traktować spekulacje dotyczące wykupienia przez AoL. Prawdopodobna wydaje się nawet plotka, że negocjacje nad przejęciem trwały już wcześniej, a natychmiastowe zwolnienie Bartz było jednym z wymagań, bo po połączeniu spółek nowym CEO ma stać się obecny prezes AoL – Tim Armstrong.

Czy to oznacza śmierć portali?

Jedno jest pewne: radykalne zmiany są potrzebne, jeżeli Yahoo! ma przetrwać. Inwestorzy uważają podobnie. Akcje spółki na wieść o zwolnieniu Bartz skoczyły natychmiastowo o 6%. Przyszłość firmy będzie wskaźnikiem również w innej kwestii. Jeżeli zmiana zarządu i nowa strategia nie pomogą, to będziemy mieli wyraźny sygnał mówiący o tym, iż ogólne portale z powierzchniowymi treściami przechodzą do przeszłości.

Nowym trendem w Internecie mogą okazać się sieci wyspecjalizowanych blogów tematycznych o wąskim zakresie informacji. Czy również w sieci sprawdzi się powiedzenie, że jeżeli coś jest do wszystkiego, to jest do niczego?


Źródło: www.iphonesupport.com.pl

Dodaj komentarz

Przeczytaj również

Citizen developers zmieniają proces tworzenia oprogramowania

Citizen developers to osoby, które nie mają wykształcenia programistycznego, lecz dzięki w…